piątek, 10 czerwca 2011

NICZYJ...

Niczyj

Po co inwestować w trupa bez nazwiska
Ich życie skończyło się bezimienną śmiercią. Ostatnie pożegnanie bez żegnających: żałoby bliskich, nekrologu, wyrazów współczucia, kwiatka i znicza. Czasem są grzebani jak śmieci, w czarnym foliowym worku. Szybko, tanio, bo lokalna władza nie lubi na takich wydawać za dużo pieniędzy: po co inwestować w niczyjego trupa?

Ale bywa i tak, że jest trumna, kwiatek i ksiądz. Choć nie wiadomo, czy zmarły wierzył w Chrystusa Pana, jest również i krzyż. Wieczne odpoczywanie bez wieku, bez płci (jeśli znaleziono jedynie szczątki), bez tożsamości. Świętej pamięci Bezimienny.
Jedyne, co taki ma, to inicjały: N.N.
Nomen Nescio: imienia nie znam.
Dobrze, jeśli N.N. wierzył w Tego, który wszystko wie i - by nas u siebie powitać - nie potrzebuje naszych PESEL-i, NIP-ów, adresów, loginów i kodów dostępu.
Ale czy N.N. wierzył w wiekuistą światłość? Pewności nie ma.

***
Być może (raczej na pewno), zanim anonimowo wyzionął ducha, był poszukiwanym zaginionym. Spawaczem, bankowcem, profesorem? Synem, mężem, ojcem? Biedak? Może jednak bogacz? Tego wykluczyć nie można. Dostał zawału, udaru, czy zapił się na śmierć? Kto go teraz szuka?
A może N.N. to zaginiona? Matka i żona? Może kucharka albo lekarka? Może wracała do domu i poślizgnęła się. Uderzyła głową o lód? Wstała, otrzepała płaszcz, ale już nie podniosła z ziemi torebki, w której były dokumenty? Poszła przed siebie z wymazaną pamięcią? Wsiadła w jakiś pociąg, pojechała na drugi koniec kraju? Weszła do lasu? Zmęczona, głodna? Położyła się gdzieś w rowie? Spadł śnieg? Ktoś ją tam znalazł po roku? Czy po trzech latach?
Teraz leży już na cmentarzu pogrzebana na koszt gminy. Bezimienna ziemna mogiła jakoś szybciej zapada się od tych, co imię na tabliczkach mają. Krzyż już się chyli, butwieje, rdzewieje albo go już nie ma.
A rodzina wciąż szuka: ktokolwiek widział, niech nam pomoże, bezsenne noce nie dają nam żyć, człowiek bez przerwy rozmyśla, wpada w panikę: gdzie ona się podziewa? gdzie on? czy pamięta, kim jest? czy ma ciepło? czy nie cierpi głodu? a może go ktoś męczy? więzi? a może już nie żyje? gdzie nie żyje? może w jakiejś studzience kanalizacyjnej czeka, aż ktoś się nad jego resztkami pochyli?
Mijają miesiące, rok, drugi: chcemy wreszcie wiedzieć, nawet o najgorszym, to lepsze, niż nie wiedzieć nic, chcemy mieć grób, by zapalić świecę, mamy prawo do grobu.

***
Mijają kolejne lata, niebawem anonimową mogiłę rozkopią grabarze. Naodpoczywałeś się już, człowieku, w spokoju. Twój grób jest przeterminowany. Za grób trzeba płacić, a nie ma kto. Time is over!
Robotnicy cmentarni zbiorą zmurszałe kości i wrzucą je do wielkiego dołu razem z innymi ludzkimi resztkami, do których też nikt nie chce się przyznać. Lub nie ma jak.
Albo stanie się inaczej: grabarze pogłębią grób. Na nieznane kości położą świeżego nieboszczyka, za którego zapłaciła rodzina. Może to i lepiej: nowy nieboszczyk będzie miał to, co człowiek po śmierci mieć powinien: imię, nazwisko i szacunek bliskich. Przyjdą na 1 listopada, zapalą świeczkę. Poświeci i temu na spodzie.
Może stać się i tak: robotnicy otworzą przeterminowany grób w celu tak zwanej likwidacji i natychmiast go zamkną. Bo, mimo upływu lat, ciało w plastikowym worku nie rozłożyło się, jak powinno. I nie ma takiego mocnego, by je z grobu podniósł. Wtedy administracja cmentarza zwykle rezygnuje z cennego miejsca i nieznanym zwłokom daje święty spokój.

***
Prawo do grobu z własnym imieniem i nazwiskiem to podstawowe prawo człowieka. Prawo do szacunku, jaki należy się każdemu, dlatego że był człowiekiem. Godność człowieka jest źródłem wszystkich wolności i praw.
Jak ważne jest to prawo - co jakiś czas, to tu, to tam - uświadamiają nam sprawcy ludobójstwa. Tak było w Auschwitz, w Katyniu, w Jedwabnem, w Sobiborze, w Bośni, w Ruandzie i w tysiącach innych miejsc na świecie. Tam ludzie mordowali ludzi i wrzucali do pieców albo do masowych grobów wykopanych w ukryciu. Bez żadnego imienia, nazwiska. Bo chcieli na zawsze wymazać ich z naszej pamięci.
My się na to nie godzimy: uparcie tworzymy listy ofiar, stawiamy pamiątkowe tablice z ich nazwiskami (pomniki, mauzolea, muzea), z masowych mogił przenosimy szczątki do pojedynczych grobów. I jeśli to możliwe, na grobach wieszamy tabliczkę z imieniem i nazwiskiem zmarłego.
Dlaczego to robimy? Nie tylko po to, żeby pamiętać, ale może przede wszystkim, by zaprzeczyć idei nieludzkiego traktowania ludzi przez ludzi.

***
A zmarli tu i teraz? Czy nasza zgoda na grzebanie ich bez imienia i nazwiska to nie jest barbarzyństwo? Dowód naszej pogardy? Czy brak bliskich zmarłego, brak wiedzy o problemie, brak pieniędzy mogą usprawiedliwiać naszą bierność? Szczególnie gdy - dzięki osiąg-nięciom nauki - identyfikować nierozpoznanych można dziś z powodzeniem.
O każdych znalezionych nieznanych zwłokach (albo resztkach zwłok) dowiaduje się policja. Każde szczątki trafiają do Zakładu Medycyny Sądowej. Jest ich w Polsce dziesięć. Po jakimś czasie, kiedy nie zostaną rozpoznane, lądują w dziurze w ziemi. Czasem - nie wszędzie i nie zawsze - wcześniej pobiera się od zmarłego próbkę tkanki, by skierować ją do badania DNA. Na wszelki wypadek. Jaki wypadek? To nie jest jasne, bo zwykle do badania nie dochodzi. A powinno.
Wszystkie N.N. szczątki powinny mieć opisane DNA przed ich pogrzebaniem.
Kody DNA powinny trafiać do ogólnopolskiej bazy danych, która współpracowałaby z rejestrem kodów genetycznych krewnych poszukujących swych zaginionych.
Każda rodzina zaginionego - na przykład po pół roku poszukiwań - powinna mieć możliwość dobrowolnego zbadania swojego DNA (wystarczy wymaz z jamy ustnej) i wpisania oznaczonego kodu do bazy danych.
Program komputerowy kojarzyłby wtedy DNA nierozpoznanych zmarłych z kodem DNA rodzin, które poszukują. Wielu zrozpaczonych znalazłoby w ten sposób swojego zaginionego. Wielu zmarłych uniknęłoby bezimiennej mogiły, którą czeka utrata daty ważności. Byłby ludzki pogrzeb, świeczka i wieczne odpoczywanie, jak Pan Bóg przykazał.
Dla struktur państwa - jak widać - stworzenie takiej procedury jest zbyt trudne. Ale jest fundacja ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych, w której na początku 2009 roku rusza Program Identyfikacji Genetycznej. Fundacja dysponuje odpowiednimi ekspertami i gotowymi do współpracy laboratoriami DNA. Ale do identyfikacji jeszcze długa droga. I nie wiadomo, czy skończy się sukcesem. Bo trzeba najpierw przebrnąć przez gąszcz przepisów, biurokratyczne przyzwyczajenia urzędników i ich niewiarę w to, że organizacja pozarządowa może być wiarygodnym i fachowym partnerem. I trzeba zdobyć niemałe pieniądze.
Kto zechce finansować godność nieboszczyka bez nazwiska?

***
A co z tymi nierozpoznanymi, których dawno już pochowano bez pobranej do badania tkanki? Czeka ich eksmisja, kiedy grób się przeterminuje? Ich rodziny nigdy nie zaznają spokoju? Najprawdopodobniej, choć może stać się inaczej.
Trzeba otworzyć groby.
Na warszawskiej Wólce Węglowej - na przykład - trzysta mogił N.N. powstałych po roku 2000.
Po krótkim specjalistycznym badaniu szczątków antropolog sądowy określi wiek i płeć zmarłego. I pobierze próbkę kości do badania DNA (ITAKA współpracuje z jednym z najwybitniejszych antropologów sądowych na świecie, doświadczonym przy ekshumacjach masowych mogił w Bośni). Laboratorium oznaczy DNA pobranych próbek i przekaże kody do bazy danych. Komputer skojarzy je z kodami krewnych, którzy poszukują zaginionego. Krewni dowiedzą się, że ich zaginiony został rozpoznany i leży na tym cmentarzu, w tej kwaterze, w tym grobie. Rodzinom - jeśli sobie tego zażyczą - mogą wtedy asystować psycholodzy i prawnicy. Bo trzeba będzie podjąć decyzję, co dalej z tym począć: tylko powiesić tabliczkę z odzyskanym imieniem i nazwiskiem zmarłego? Czy ekshumować ciało i przenieść je do rodzinnego grobu?

***
Nim tak się stanie (i jeśli się stanie), możemy wiele dla bezimiennych zrobić. Wystarczy rozejrzeć się po cmentarzu: może gdzieś obok naszych umarłych leży umarły niczyj. Możemy pochylić się nad jego grobem i zapalić mu światło.
tekst: Wojciech Tochman
zdjęcia: Albert Zawada, Agencja Gazeta

1 komentarz:

  1. Wiesz Justynko że i ja poszukuję braciszka ale czasami sama sobie zadaję pytanie myślę czy właśnie nie jest pochowany jako NN czy jest tak nie wiem ale biorę to pod uwagę i kto mu zapali znicz jeżeli tak jest kto położy kwiatki. Wolałbym już wiedzieć tą najgorszą prawdę niż żyć w zawieszeniu. Nie nie palę mu zniczy bo ciągle mam nadzieję , która jest we mnie że on tam gdzieś żyje może pod innym nazwiskiem może stracił pamięć może potrzebuje mej pomocy a może z jakiś tylko widomych mu powodów nie chce się ze mną skontaktować popatrz Justynko ile jest tych może ale w naszym życiu wszystko jest możliwe. I jak już nie raz mówiłam czy jest możliwe by nikt nic nie widział lub nie wiedział o danej osobie która zaginie. W każdym większym mieście wojewódzkim powinien być jeden oddział policji który by się zajmował tylko osobami zaginionymi

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz. Włączona jest jego moderacja.Po akceptacji zostanie zamieszczony.