czwartek, 18 października 2012

Interwencja ws. Iwony Wieczorek



Dwa lata temu o sprawie Iwony Wieczorek mówiła cała Polska. Miliony Polaków z zapartym tchem śledziły kolejne doniesienia na temat jej zaginięcia. Dziś Iwona wciąż jest jak duch, który w biały dzień, w środku miasta rozpływa się, jak we mgle.
- Wiemy, że Iwona zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca, okoliczności zaginięcia są nieznane. Według mnie sprawa jest prowadzona w sposób najlepszy, jaki można – mówi oficer operacyjny policji.
Sopot. 17 lipca 2010 roku. 19-letnia Iwona idzie z przyjaciółmi na dyskotekę. Po udanej zabawie młodzi ludzie razem mają wrócić do domów. Około godziny 3 nad ranem wszystko jednak zaczyna się psuć.
- Towarzystwo pokłóciło się o jakąś błahostkę, której nikt praktycznie nie przyswoił, nie pamięta – mówi oficer operacyjny policji.
- Nic szczególnego, gdyby było inaczej, to ja bym pamiętała. To była jakaś zwykła sprzeczka – przekonuje koleżanka Iwony.
- Nie wierzę w to. Tutaj jest dla mnie taki kluczowy punkt, co było przyczyną tej kłótni. Czy ta bzdura, o której się mówi, rzeczywiście była bzdurą, czy też czymś bardzo poważnym? – zastanawia się Iwona Kinda, matka zaginionej Iwony.
Po sprzeczce z przyjaciółmi Iwona postanowiła wrócić do domu sama. Do przejścia miała ponad sześć kilometrów. Krótko po trzeciej był z nią jeszcze kontakt telefoniczny.  Zaraz po tym, zaginął po niej wszelki ślad.
Po czterech dniach od zaginięcia w sprawę włączył się Krzysztof Rutkowski. Krótko po tym udało się trafić na pierwszy ślad. Okazało się, że Iwonę zarejestrowały miejskie kamery.
- Kamera nr 7 pokazuje szarpanie dziewczyny, która jest napastowana przez dwóch mężczyzn. Jest sama, ich jest dwóch i w tym momencie pojawia się Iwona. Zanim Iwona nam się pokaże w kamerze, mężczyzna z ciemnymi włosami już będzie na nią zwracał uwagę. Patrzy na Iwonę, która idzie. Odwraca się za nią i patrzy, gdzie idzie. Czyli widział dokładnie, że wchodzi na to przejście dla pieszych i idzie w kierunku restauracji – opisywał nagranie Krzysztof Rutkowski.
- Później, się okazało, że ci młodzi ludzie, że to jest rodzeństwo. To była zwykła kłótnia rodzinna, oni nie mają z tym związku – mówi Iwona Kinda, matka zaginionej Iwony.
Godzinę później Iwonę rejestruje kolejna kamera. Jest już widno. Śladem dziewczyny podąża nieznany mężczyzna. Jest ostatnią osobą, która widzi dziewczynę żywą.
- To mężczyzna średniej budowy ciała, o jasnych włosach z przewieszonym przez ramię ręcznikiem, w ciemnych spodniach. Ten mężczyzna mógł zauważyć coś, co może być bardzo istotne w dalszym prowadzeniu sprawy – mówił wówczas Jan Kościuk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
- Mógł ją wyprzedzić, mógł zaatakować wyskakując z jakiegokolwiek punktu i miejsca – dodawał Krzysztof Rutkowski.
Miesiąc po zaginięciu Iwony na naszą prośbę do Sopotu przyjechał Krzysztof Jackowski, najbardziej znany polski jasnowidz. W swojej karierze wyjaśnił ponad 600 spraw. Na naszą prośbę zgodził się wykonać wizję dotyczącą zaginięcia Iwony.
- Obszedłem całą drogę, którą ona szła… Nie czuję jej tam. Śmierć nastąpiła w drewnianym pomieszczeniu typu domek letniskowy lub altana. I stało się to na pewno po minięciu nocy. Ciało zostało jednak przeniesione. Uważam, że tam leży klucz do rozwiązania tej zagadki – mówił Krzysztof Jackowski.
Na jego polecenie przyjaciele Iwony sprawdzili kilka wskazanych przez niego miejsc. Bez skutku. Tego samego wieczoru, jasnowidz poprosił, aby zabrać go na teren pobliskich ogródków działkowych. Feralnej nocy Iwona i jej przyjaciele bawili się tam przed wyjściem do dyskoteki. To, co wydarzyło się później, pokazujemy dziś po raz pierwszy.
Rozmowa Krzysztofa Jackowskiego z kolegą Iwony.
Krzysztof Jackowski: O której stąd wyszliście?
Kolega Iwony: Koło 12, bo sobie sprawdziliśmy na monitoringu.
Krzysztof Jackowski: Sobie sprawdziliśmy? Dlaczego sobie?
Kolega Iwony: Szukaliśmy jej na własną rękę na początku.
Krzysztof Jackowski: Ale dlaczego sprawdzałeś, o której wychodziłeś? Skoro to jest fakt istotny, który znasz.
Kolega Iwony: Nie, my sprawdzaliśmy, czy ktoś za nami nie wychodził, a przy okazji wiedzieliśmy dokładnie, o której my wychodzimy.
- Ja pytałem go, czy dzwonił do niej, a on mówił, że telefon mu wysiadł. Ja mówię dziwne, bo i jej wysiadł z tego, co wiadomo, i tobie. I tak mnie tknęło coś, żeby mi pokazał telefon – wspomina tę rozmowę Krzysztof Jackowski.
Krzysztof Jackowski: Pokaż mi swój telefon.
Kolega Iwony: Który?
Krzysztof Jackowski: Masz dwa?
Kolega Iwony: No, mam dwa..
Krzysztof Jackowski: Dobrze. I zacznę cię gnieść, bo to następne kłamstwo. Kolega nam teraz głośno powie, dlaczego wyjął dwa telefony i dlaczego, skoro ci się rozładował telefon, to niby nie dzwoniłeś, chociaż miałeś drugi.
Kolega Iwony: Bo drugi był w domu.
Krzysztof Jackowski: Szybko myśl, drugi był domu, a teraz masz dwa.
Kolega Iwony: Na imprezy nie chodzę z dwoma telefonami.
Krzysztof Jackowski: A poza imprezą z dwoma. Bzdura!
Kolega Iwony: W życiu nie chodziłem na imprezy z dwoma telefonami. Jeden mam służbowy i nie interesują mnie sprawy firmowe, jak się bawię.
Krzysztof Jackowski: A teraz nosisz? A na imprezie miał jeden. Ja ci nie wierzę.
Kolega Iwony: Słuchajcie, ustalmy jedną rzecz. Jeżeli macie jej szukać wokół mojej osoby, to mam to w pi…. Jutro jadę do Hiszpanii i mam wy… w to wszystko. K…, paranoja, do ch… pana!
Kilka miesięcy temu gdańscy policjanci poprosili nas o udostępnienie im nagrania z tego, co wydarzyło się na działce. Wkrótce po tym media obiegła sensacyjna wiadomość. Tuż przed wakacjami poszukujący Iwony funkcjonariusze odwiedzili bowiem jej matkę. Mieli prosić, aby nigdzie w najbliższym czasie nie wyjeżdżała. I sugerować, że sprawa wyjaśni się lada dzień.
- Powiedzieli, że sprawca jest im znany – mówi Iwona Kinda, matka zaginionej Iwony.
- Jeden z nich powiedział, że dużym błędem na początku zaginięcia było to, że policja nie przeszukała działek – dodaje Krzysztof Jackowski, jasnowidz.
- Nikt nie mówił, że jakiś przełom ma nastąpić, bądź nastąpił. Musielibyśmy ten trop mieć... – twierdzi oficer operacyjny policji.
Kilka dni temu internauci rozesłali do mediów listy otwarty. Apelują w nim o ponowne nagłośnienie sprawy Iwony. Jak twierdzą, nadszedł czas, aby rozliczyć śledczych ze składanych przez nich obietnic.
- Wydaje mi się, że była to prowokacja i wydaje mi się, że ta prowokacja spaliła na panewce – ocenia Krzysztof Jackowski.
Za pomoc w odnalezieniu Iwony prezydent Sopotu wyznaczył nagrodę w wysokości 20 tysięcy złotych. Kolejne 25 tysięcy zaoferował Rutkowski. Mimo to, w styczniu śledztwo w sprawie zaginięcia Iwony zostało umorzone. I nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie cokolwiek miało się zmienić.*

9 komentarzy:

  1. chore to jest !! Jak zawsze nasza kochana policja zawodzi jak w wielu innych sprawach !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na imprezie pokłócili się o błahostkę, niby nic nie znaczącą informację ale jednak musiała znaczyć skoro Iwona mocno zbulwersowana wybiegła z imprezy i szybkim krokiem, żeby jak najszybciej mieć już to za sobą co usłyszała ruszyła w stronę domu ! Na co dzień tak nie postępują ludzie z byle jakiego powodu! I jeszcze jedno, czy za Iwoną być może nawet po jakimś czasie (20 minut, 30 minut) nie wyszedł ktoś z imprezy, wsiadł do samochodu, podjechał pod nią i Iwonę pod jakimś pretekstem zgarnął do samochodu ! A ten facet z ręcznikiem czasem nie przebywał w jakimś ośrodku wczasowym, pod namiotem, w kempingu i czy czasem nie został nagrany przez monitoring ? Bo raczej tubylcy o tak wczesnej porze nie wychodzą z ręcznikiem ! Wiem, że wszyscy zaangażowani w poszukiwaniach Iwony dużo zrobili i że jest jeszcze dużo znaków zapytania ale czy na pewno wszyscy z grona Iwony są fair play ?

    OdpowiedzUsuń
  3. "... który w biały dzień, w środku miasta rozpływa się..." - w nocy i na uboczu :|

    OdpowiedzUsuń
  4. Policja powinna sprawdzić kto z jej otoczenia tamtego ranka NIE dzwonił do Iwony. Skoro miała rozładowany telefon, to powinno być połączenie na jej skrzynkę pocztową. Ktoś kto próbował się dodzwonić, miał nadzieję że się dodzwoni, natomiast ktoś kto nie dzwonił w ogóle być może wiedział, że się nie dodzwoni. To mógłby być jakiś ślad. Myślę, że ktoś wyszedł za Iwoną z dyskoteki, wsiadł w auto i czekał przed jej domem, tak jak mówi Jackowski. Znajomi Iwony są dla mnie podejrzani.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzieli Iwonę we Francji w McDonald , śmiech na sali to sprawdźcie nagranie z kamer czy to ona , w każdym Mc Donald są kamery tylko trzeba chcieć się zająć tą sprawą .

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Rutkowski i Policja z Trójmiasta sprawdźcie wątek który nawet w telewizji był podany jak wół
    PLANOWAŁA WYJECHAĆ Z KOLEŻANKĄ DO HISZPANII . Z trójmiasta i okolic wyjeżdża do Hiszpanii bardzo dużo dziewczyn do pracy w domach publicznych Ibiza , Costa De Sol itp. ślepi jesteście jest nawet paru ludzi z Polski z Trójmiasta którzy ściągają tam dziewczyny jedni silą jedni obiecują różne prace a dziewczyny i tak kończą w burdela... a do tego blondynki przecież to towar pierwsza klasa .
    Ja bym spróbował tam szukać .
    A co do sądów i policji trójmiejskiej to brak słów , ale to wina naszych rządzących rudych i innych z Sopotu.
    Ale wierzę w to że ich rozliczą , co do Iwony trzymam kciuki musi się udać a tych co w to zamieszani powiesić za jaja .
    Komuś zależy żeby nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  7. Monitoring z Frnacji jest sprawdzany.pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  8. Skąd wiadomo ,że miała wyjechać do Hiszpanii?? Czy są jakieś porzesłanki,a może nawet dowody ,że dziewczyna bawiła się w sponsoring?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja bym przycisną znajomych z którymi się Iwona bawiła tego feralnego dnia oni mi nie pasują a przede wszystkim Adria

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz. Włączona jest jego moderacja.Po akceptacji zostanie zamieszczony.