środa, 1 maja 2013

Jak kamień w wodę

Statystyki są nieubłagane. Corocznie przepada bez wieści piętnaście tysięcy osób. Większość z nich znajduje się. Pozostaje jednak odsetek osób trwale zaginionych. Jak to możliwe, że w dobie rozwiniętej techniki, ślad się urywa?

Jakby ktoś zapadł się pod ziemię, nikt nic nie słyszał, nikt nic nie widział. A rodziny na granicy szaleństwa szukają wszędzie. Co dzieje się z bliskimi, którzy przez kilkanaście lat czekają? Czekają na choć najmniejszy znak. Szukają pomocy u wróżek, jasnowidzów, tarocistów, różdżkarzy, runistów. Każdy mówi co innego, każdy ma inną wizję. Jak żyć, kiedy nie można przejść stanu żałoby i opłakać bliskiego. Jak żyć i nie wiedzieć, co się stało, codziennie mierzyć się z pytaniem: dlaczego? Analizować zachowanie zaginionej osoby, rozkładać jej życie na czynniki pierwsze. Z każdym dzwonkiem u drzwi mieć nadzieję, że oto stanie w nich ukochany syn, który wyszedł na uczelnię w 1993, albo córeczka, która bawiła się na podwórku pod oknem w 1997. Dziadek wyszedł zawołać ją na obiad, ale na jego nawoływania dziewczynka nie wróciła.

Stan, jaki przeżywają rodziny zaginionych jest gorszy od śmierci bliskiej osoby. Wiem, bo rozmawiałam z tymi ludźmi. Gdy ktoś umiera, odprawiamy pogrzeb, płaczemy, mamy miejsce w postaci grobu, gdzie zawsze można pójść i się pomodlić. A rodziny, którym ktoś przepadł bez wieści, nie mają nic poza nadzieją. W końcu i ją tracą, klnąc Boga, aby wreszcie znaleźć ciało zaginionego.

W Polsce społeczeństwo jest wrażliwe: na biedę, choroby, bezdomność i krzywdę zwierząt. A zaginieni?  A ludzie myślą: mnie to nie dotyczy, to jakaś abstrakcja, jak można zniknąć bez śladu. Otóż można. Przykładami mogę sypać jak z rękawa: Karolina, lat 14 wyszła z domu w 1999 roku. Do dziś policja nie ustaliła, co mogło z nią się stać. Jej mama już nie płacze, bo nie ma łez. Wypłakała ich morze. Mateusz bawił się z kolegami i zjeżdżał z osiedlowej górki na sankach.Sprawcy przyznali się do zabójstwa chłopca, jednak ciała nie odnaleziono. Ze zdjęcia uśmiecha się do mnie Małgosia, pracownica banku. Wróciła do domu z pracy i od tamtej pory nikt nic nie wie. Stateczna, wykształcona, mieszkała sama w Krakowie.(przyp.red. Małgosia została zamordowana a jej ciało odnalezione, zakopane poza granicami Krakowa w szczerym polu)

Co ludzie mogą zrobić dla zaginionych? Mieć oczy szeroko otwarte. Nie mijać plakatów z zaginionymi, nawet nie spoglądając. Patrzeć i widzieć. Jutro nasz mąż, siostra lub matka może nie wrócić i wtedy my będziemy potrzebować pomocy. Przecież to niewiele.

2 komentarze:

  1. Popieram. Nie bądźmy obojętni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne ludzie by reagowali gdyby wiedzieli że w ogóle ktoś zaginął, jeśli mieli by to jasno i wyrażnie na kartonach z mlekiem jak w USA lub innych produktach.U nas aby się dowiedzieć że ktoś zaginął wchodzić trzeba na strony zaginionych...już to widzę jak ludzie w wolnym czasie nie mając osobistego interesu zamiast obejrzeć np film szukają takich info.Plakat na przystanku jest dla tych z wyjątkową pamięcią wzrokową zważywszy że spędzamy na nim z 10 minut,ogłoszenia w gazecie często są bez zdjęć co jest w ogóle kuriozalne,z lakonicznym opisem ;"ubrany był w adidasy i sportową koszulkę",poza tym w natłoku informacji w prasie takie ogłoszenie ginie.Niestety do Ameryki nam daleko i jaki kraj takie poszukiwania, jak znam życie u nas okazałoby się że zdjęcie nie może być na kartonie z mlekiem bo wywołuje wg.UE niestrawność albo inne bzdury.W naszym kraju życie zwyczajnego człowieka jest mało warte a co dopiero zaginionego

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz. Włączona jest jego moderacja.Po akceptacji zostanie zamieszczony.