DRODZY CZYTELNICY Z PRZYKROŚCIĄ ZAWIADAMIAM, ŻE ODNALEZIONO ZWŁOKI MAŁGOSI. RODZINIE SKŁADAM KONDOLENCJE.
Na początku stycznia na polu niedaleko Liszek znaleziono zakopane w ziemi ciało. Wykonano badania DNA potwierdziły, że są to zwłoki poszukiwanej Małgorzaty Sz.-http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-krakow-tragiczny-final-poszukiwan-zaginionej-kobiety,nId,432878
Nieumyty talerz w zlewie, zakupy, których nie zdążyła włożyć do lodówki, buty, płaszcz... - to wszystko zostało w mieszkaniu Małgosi Szabatowskiej po tym, gdy ponad tydzień temu zniknęła bez śladu. Szukają jej policja, rodzina, przyjaciele i znajomi z krakowskiego banku, w którym pracowała.
Dziewczyna w okularach uśmiecha się szeroko. Nad jej zdjęciem krzyczą litery "Zaginęła!!!". Jest też prośba: "Jeśli wiesz cokolwiek o tej osobie, zadzwoń" - w Krakowie wisi już blisko pół tysiąca takich plakatów. Przede wszystkim na osiedlu Kurdwanów, gdzie Małgorzata Sz mieszka, oraz w okolicach ul. Tynieckiej. Policja ustaliła, że tam po raz ostatni logował się jej telefon.
- Ona sama przepadła jak kamień w wodę. Żyjemy w okropnej niepewności - mówi Magdalena, przyjaciółka dziewczyny. Jest ostatnią osobą, która widziała Małgosię. Pracują razem w eurobanku. We wtorek 16 listopada po pracy odprowadziła ją pod blok. - Było po godzinie 17, gdy się żegnałyśmy. Gosia mówiła, że wyjdzie jeszcze na zakupy, potem zrobi sobie coś do jedzenia i odpocznie w domu. Następnego dnia miałam wolne w pracy. Zadzwonili do mnie jednak stamtąd, czy mogę podskoczyć do Gosi i sprawdzić, co się z nią dzieje. Nie pojawiła się w banku, nie odbierała telefonu. Mieszkam dziesięć minut od niej. Poszłam. Dzwoniłam, pukałam, ale nikt nie otwierał. Ponieważ mam klucze od jej mieszkania, otworzyłam drzwi. Były zamknięte na dolny zamek. Zdziwiło mnie to, bo Gośka zawsze zamykała na górny. W zlewie stał talerz z niedojedzoną zupą, na szafce nierozpakowane zakupy. Buty, płaszcz, szalik i czapka były w domu. Nie było tylko Gośki - opowiada przyjaciółka.
Zawiadomiła policję oraz rodzinę dziewczyny.
Małgorzata Sz pochodzi z Cieszanowa (woj. podkarpackie), studiowała w Warszawie. Do Krakowa przyjechała pięć lat temu. Do własnego mieszkania na os. Kurdwanów wprowadziła się dopiero na początku października tego roku.
- Ludzie nie zdążyli się tam jeszcze dobrze poznać. Nie kojarzą się nawzajem - mówi siostra Małgosi Justyna Szabatowska.
Choć Małgosię skojarzył kierownik budowy. Policji powiedział, że widział ją, jak wychodziła koło godziny 18.
- Pewnie po te zakupy - mówi Sz
O siostrze opowiada: - Odpowiedzialna, sumienna, systematyczna. Raczej domatorka. Nie była bywalczynią klubów i dyskotek. Miała wąskie grono znajomych.
Przyjaciółka: - Nie miała chłopaka. Nie miała też samochodu ani prawa jazdy. Nie mam pojęcia, co się mogło stać.
Zawiadomieni o zaginięciu policjanci sprawdzili mieszkanie Małgorzaty specjalnymi lampami UV do wykrywania śladów krwi. Nic nie znaleziono. - W mieszkaniu nie było krwi, nie zauważono też śladów walki - mówi Dariusz Nowak z małopolskiej policji. Ponieważ telefon dziewczyny ostatni raz logował się najpierw w okolicach Zakopianki, a potem Zakrzówka policjanci przeszukali okolice zalewu. I tym razem nie natrafiono na ślad kobiety. Ale też zalew na Zakrzówku to zbiornik o głębokości 32 m, przez co nie sposób sprawdzić go w stu procentach. Funkcjonariusze podkreślają też, że szukają żywej osoby. - Faktycznie okoliczności opuszczenia przez zaginioną mieszkania są dziwne. Ale też nie ma na razie żadnych poważnych poszlak wskazujących na kryminalny scenariusz. To, że kobieta miała inaczej niż zwykle zamknąć za sobą drzwi, jest niepokojące, ale to za mało, by uznać, że w sprawie miały udział osoby trzecie. Natomiast sprawdzamy wszystkie hipotezy i sygnały - mówi Nowak.
Rodzina zwróciła się o pomoc w znalezieniu dziewczyny do Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych ITAKA.
Eurobank zapłacił za druk kolejnych plakatów informujących o zaginięciu Małgosi. Ma być ich tysiąc. Lada dzień pojawią się w całym Krakowie. - Będą kolorowe i większe od tych, które zostały już porozwieszane. Może pomogą... - ma nadzieję przyjaciółka.
Zaginiona
Małgorzata Szabatowska ma 31 lat, 160 cm wzrostu i niebieskie oczy. Znaki szczególne: blizna nad prawym okiem.
W dniu zaginięcia była ubrana w czarny zapinany sweter, krótką jasnoszarą spódnicę, czarne rajstopy i czarne okrągłe kolczyki. Miała przy sobie czarną torebkę Wittchen.
- Ona sama przepadła jak kamień w wodę. Żyjemy w okropnej niepewności - mówi Magdalena, przyjaciółka dziewczyny. Jest ostatnią osobą, która widziała Małgosię. Pracują razem w eurobanku. We wtorek 16 listopada po pracy odprowadziła ją pod blok. - Było po godzinie 17, gdy się żegnałyśmy. Gosia mówiła, że wyjdzie jeszcze na zakupy, potem zrobi sobie coś do jedzenia i odpocznie w domu. Następnego dnia miałam wolne w pracy. Zadzwonili do mnie jednak stamtąd, czy mogę podskoczyć do Gosi i sprawdzić, co się z nią dzieje. Nie pojawiła się w banku, nie odbierała telefonu. Mieszkam dziesięć minut od niej. Poszłam. Dzwoniłam, pukałam, ale nikt nie otwierał. Ponieważ mam klucze od jej mieszkania, otworzyłam drzwi. Były zamknięte na dolny zamek. Zdziwiło mnie to, bo Gośka zawsze zamykała na górny. W zlewie stał talerz z niedojedzoną zupą, na szafce nierozpakowane zakupy. Buty, płaszcz, szalik i czapka były w domu. Nie było tylko Gośki - opowiada przyjaciółka.
Zawiadomiła policję oraz rodzinę dziewczyny.
Małgorzata Sz pochodzi z Cieszanowa (woj. podkarpackie), studiowała w Warszawie. Do Krakowa przyjechała pięć lat temu. Do własnego mieszkania na os. Kurdwanów wprowadziła się dopiero na początku października tego roku.
- Ludzie nie zdążyli się tam jeszcze dobrze poznać. Nie kojarzą się nawzajem - mówi siostra Małgosi Justyna Szabatowska.
Choć Małgosię skojarzył kierownik budowy. Policji powiedział, że widział ją, jak wychodziła koło godziny 18.
- Pewnie po te zakupy - mówi Sz
O siostrze opowiada: - Odpowiedzialna, sumienna, systematyczna. Raczej domatorka. Nie była bywalczynią klubów i dyskotek. Miała wąskie grono znajomych.
Przyjaciółka: - Nie miała chłopaka. Nie miała też samochodu ani prawa jazdy. Nie mam pojęcia, co się mogło stać.
Zawiadomieni o zaginięciu policjanci sprawdzili mieszkanie Małgorzaty specjalnymi lampami UV do wykrywania śladów krwi. Nic nie znaleziono. - W mieszkaniu nie było krwi, nie zauważono też śladów walki - mówi Dariusz Nowak z małopolskiej policji. Ponieważ telefon dziewczyny ostatni raz logował się najpierw w okolicach Zakopianki, a potem Zakrzówka policjanci przeszukali okolice zalewu. I tym razem nie natrafiono na ślad kobiety. Ale też zalew na Zakrzówku to zbiornik o głębokości 32 m, przez co nie sposób sprawdzić go w stu procentach. Funkcjonariusze podkreślają też, że szukają żywej osoby. - Faktycznie okoliczności opuszczenia przez zaginioną mieszkania są dziwne. Ale też nie ma na razie żadnych poważnych poszlak wskazujących na kryminalny scenariusz. To, że kobieta miała inaczej niż zwykle zamknąć za sobą drzwi, jest niepokojące, ale to za mało, by uznać, że w sprawie miały udział osoby trzecie. Natomiast sprawdzamy wszystkie hipotezy i sygnały - mówi Nowak.
Rodzina zwróciła się o pomoc w znalezieniu dziewczyny do Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych ITAKA.
Eurobank zapłacił za druk kolejnych plakatów informujących o zaginięciu Małgosi. Ma być ich tysiąc. Lada dzień pojawią się w całym Krakowie. - Będą kolorowe i większe od tych, które zostały już porozwieszane. Może pomogą... - ma nadzieję przyjaciółka.
Zaginiona
Małgorzata Szabatowska ma 31 lat, 160 cm wzrostu i niebieskie oczy. Znaki szczególne: blizna nad prawym okiem.
W dniu zaginięcia była ubrana w czarny zapinany sweter, krótką jasnoszarą spódnicę, czarne rajstopy i czarne okrągłe kolczyki. Miała przy sobie czarną torebkę Wittchen.
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35820,8715752,Zaginela_bez_sladu__szukaja_jej_w_calym_Krakowie.html#ixzz1NFQqyQmD
FUNDACJA ITAKA
ale chyba to już jest nieaktualne ?
OdpowiedzUsuń